Chyba dopiero dziś zrozumiałam, jak trudno przebić się artyście, jak trudny to kawał chleba.
Nie jestem artystką. Boże! Na pewno nią nie jestem, ale czuję cały czas, że w żyłach płynie krew młodej artystycznej duszy, szkoda że jakoś trudno mi to sprecyzować, może powinnam sobie odpuścić. Tak naprawdę nic nie robię. Nie umiem malować, a szkoda, nie gram na żadnym instrumencie i to nie jest już czas by się tego uczyć, tańczyłam długo, ale trenerka nas zaniedbała, później wszystko jakoś poszło w złym kierunku, byłam w kółku teatralnym i tam byłam szczęśliwa, szczerze mówiąc, nawet nie wiem jak to się skończyło, miałam pójść na kulturoznawstwo, ale co tam! wszyscy mówili, co Ty będziesz po tym robić, a ja oczywiście posłuchałam i tak wylądowałam na socjologii, którą rzuciłam.
W międzyczasie pracowałam w kinie, było przyjemnie, fajni ludzie, filmy za darmo, ale praca nie na dłuższą metę, sama się zastanawiam jak tam ludzie po 2 lata wytrzymują, ale o tym w innym poście.
A teraz, teraz pracuję w studiu fotograficznym, o tę pracę bardzo się starałam i wygrałam, dzieje się dużo, to na pewno, sesje, filmy, reklamy, eventy i przede wszystkim ciekawi ludzie. Nie powinnam narzekać, tyle że chciałabym tworzyć, za każdym razem jednak wymiękam. Nie mogę się odnaleźć, a chcę się czymś zająć, żeby piąć się w górę, żeby zbierać kolejne szczeble i do czegoś dążyć. Jak tu się odnaleźć? Jak siebie sprecyzować? Mnie od tego głowa boli, a człowiekiem bez celu nie chcę być, bo co to za życie. I tak właśnie może być, że stanę w miejscu, a wszystko przeleci mi przez palce.
Cholera, mam problem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz